Wielu obawiało się premiery ekranizacji dramatycznej historii niewinnie skazanego na 25 lat pozbawienia wolności Tomasza Komendy. Obawy umotywowane były przede wszystkim osobą reżysera, który zdecydował się tę historię opowiedzieć. Był to mianowicie fabularny debiut Jana Holoubka i choć wzorzec miał idealny (jego ojciec Gustaw Holoubek uznawany jest za jednego z najważniejszych i najlepszych aktorów polskiego kina i teatru), nie dawało to gwarancji powodzenia filmu.
25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy. Foto Robert Palka
Decyzja o nakręceniu pojawiła się wręcz momentalnie po uniewinnieniu Tomasza Komendy, blisko dwa lata temu. Już ten aspekt sprawiał, że produkcja mogła wydać się niepewna, nieco zbyt spontaniczna. Przygotowania do zdjęć były bardzo intensywne, w niedługim czasie wybrano obsadę oraz znaleziono uznanego scenarzystę, Andrzeja Gołdę. Pozostała więc kwesta odpowiedniego uruchomienia aktorskiego mechanizmu i wykorzystania niewątpliwego potencjału, po pierwsze opowiadanej historii, która przesiąknięta obojętnością z pewnością być nie mogła, a po drugie znakomitych artystów wybranych do poszczególnych ról.
Zacznijmy od odtwórcy roli samego Tomasza Komendy – Piotra Trojana, dla którego była to pierwsza główna rola filmowa w karierze. Aktor o specyficznej urodzie oraz takiej samej specyfice grania był dla wielu zagadką. Dotychczas występował jedynie w nielicznych serialach, w których pełnił raczej role drugoplanowe. Oprócz tego wytępował również w teatrze. Do filmu wybrany został po kilkuetapowym castingu. Sam nie byłem przekonany, co do tego wyboru, zwłaszcza, że wcześniej nie miałem okazji zobaczyć jak radzi sobie z brzemieniem najważniejszej postaci w produkcji. Wydawało mi się, że obsadzenie go w tak ważnym i oczekiwanym filmie, może odcisnąć na nim piętno presji, wskok czego nie uda mu się udźwignąć roli. Jednak, kiedy pierwszy raz zobaczyłem zwiastun, od razu urzekł mnie jego sposób interpretacji uczuć Komendy, widoczny już przy pierwszym zwiastunowym ujęciu. Aktor ten idealnie oddaje to, co przeżywał bohater, choć w pewnych momentach odgrywa go ocierając się o pewną emocjonalną skrajność. Swą konstrukcją roli wielce ryzykował, mogąc w każdym momencie przekroczyć ledwo widoczną granicę pomiędzy autentyzmem a sztucznością. Ponadto relacja z jego filmową matką, odgrywaną przez Agatę Kuleszę, sprawia, że niejedna łza kręci się w oku odbiorcy. Wzrok, którym obojga się w siebie wpatrują, hipnotyzuje nie tylko ich samych, ale także widza, któremu udziela się ekranowa czułość. Genialnie wpasowana w ramy filmu miłość, którą widać w spojrzeniu i gestach bohaterów, także kwalifikuje się do wartych uwagi czynników zapierających dech w piersi.
Teresa Klemańska, będąca w rzeczywistości mamą Tomasza Komendy, w filmie zaprezentowana jest w sposób najlepszy z możliwych, przede wszystkim dzięki wspomnianej jej odtwórczyni, Agacie Kuleszy. Starania, które kobieta wkłada w odzyskanie syna, nierozerwalna więź, którą wraz z nim jest złączona, odciska pewien ślad na widzu, który momentalnie zaczyna wtapiać się w plątaninę uczuć, z której nie chce się wyplątywać. Szczególnie poruszającą scenę stanowi widok syna z mamą, po dziewięciomiesięcznym braku spotkania. Choć oddzieleni są surową szybą, umożliwiającą usłyszenie się jedynie przez telefon, czuje się nietuzinkową moc, empatię, ogrom emocji, które oddziałują na widza i wzruszają. Ponownie magnetyzuje odbiorców wzrok aktorów, nieustannie pociągający za duchowe sznurki.
25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy. Foto Robert Palka
Jednymi z najtrudniejszych do obejrzenia i przepuszczenia przez świadomość ujęciami, są te nagrywane w więziennej celi. Małe, klaustrofobiczne pomieszczenie, będące na dobrą sprawę byłym prawdziwym pomieszczeniem w zakładzie karnym powoduje, że chęć wyjścia na zewnątrz i ujrzenia większej przestrzeni nieustannie dopada odbiorcę. Wygląda to bardzo realistycznie, aczkolwiek ilość scen przedstawiających gehennę Komendy w więzieniu, mogłaby ulec zmniejszeniu, chociażby o jedną.
25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy. Foto Robert Palka
Istotnym momentem filmu jest śledztwo, dzięki któremu bohater wyszedł na wolność. Po premierze słyszałem co do przeznaczonego dla niego w filmie czasu wiele wątpliwości i zastrzeżeń, których jednak nie podzielam. Twórcy wyraźnie skoncentrowali się na uczuciowej i emocjonalnej stronie filmu, co w pewien sposób wykluczało możliwość długiego wyświetlania na ekranie śledztwa. Oprócz wspomnianych aktorów, na ogromną pochwałę zasługuje wyśmienicie obsadzony w roli policjanta Dariusz Chojnacki, trafiający w punkt z oceną charakteru postaci i jego ekspresji. Równie dobrze sprawdzają się w swoich rolach towarzyszący mu Łukasz Lewandowski oraz Mikołaj Chroboczek. Wspólnie przyczynili się do stworzenia taktownego tercetu, obrońców sprawiedliwości i wolności Tomka, który we własnej osobie zresztą w jednym z ujęć się pojawił, dopełniając dzieło.
Całą produkcję oceniam bardzo pozytywnie, pomimo paru niedociągnięć związanych z, w mojej ocenie, niepełnym oddaniem emocji w poszczególnych momentach. Warto obejrzeć ten seans, zrealizowany przez twórców prawdziwie, wyraziście i bez powierzchowności. Warto zmierzyć się z tą historią – okrutną, lecz autentyczną, by zrozumieć cierpienie bohatera. I na koniec, warto mieć przy sobie chusteczki, by móc mieć się czym wspomóc po zakończeniu, wstrząsającym, lecz finalnie pięknym.
Mikołaj Ługowski
Commenti